Święta Wielkanocne już dawno minęły, a ja mam dopiero możliwość dodania kilku zdjęć na bloga. Przed Świętami jak zawsze mnóstwo obowiązków. W Święta goście więc nie wypadało usiąść przed laptopem, a po Świętach zasłużony odpoczynek :) Wyjechałam na wieś na kilka dni. Pełen relaks, no może nie pełen, bo nosi mnie jak nic nie robię :) Coś tam szyłam i wyplatałam koszyki. Byłam "gościem" nie musiałam gotować, prać i wykonywać codziennych domowych obowiązków. Lubię tam przebywać, taka cisza i spokój. Rano budziły mnie gołębie, one siadają na dachu, a ich gruchanie słychać w domu przez wentylację kominową :) Kominek w domu działa jak mikrofon, a rano jak ptasi budzik. Ale nie taki co zrywa ze snu na równe nogi, ale taki, że chce się otworzyć oczy i wstać...
A pogoda też dopisywała. Poranna kawa w ogrodzie to sama przyjemność :) Rano nie musiałam się stroić, wystarczyło na pidżamę zarzucić ponczo, ubrać na nogi ciepłe skarpety i rozkoszować się porannym słońcem i kawą. Cisza i świergot ptaków, czasami przez ogród przebiegnie kot sąsiadów...
Miło było, ale się skończyło :) Trzeba wracać do codzienności ;)
Przed Świątecznym śniadaniem:
Moje dzieło, baranek z masła:
Koszyczek z mocno wykrochmalonej serwetki :)
Gabriella na honorowym miejscu przy stole. Jak zwykle głodna :)
Stroik świąteczny:
Podusia uszyta specjalnie dla Gabrielli...
Mój kolejny wyrób, koszyk w kształcie serca:
wiosenne kwiaty...
Kurki i kaczuszki, moje rękodzieło...
Koszyczek, zajączek zrobiony dla Gabrysi: